Byl plan, podloge koczymy we wtorek. Niestety nie udalo sie. Zostalo nam 1/4 salonu i mam nadzieje, ze jutro skonczymy. Ale prawde powiedziawszy oboje mamy dosc. Rece bola od dobijania desek, kolana od kleczenia, a plecy od schylania sie. Dzieki Bogu widac finisz i to sie liczy.
Juz nawet nie wspomne, jak bardzo tesknimy za nasza Zuzia. Serce placze, ale wytrzymamy do soboty....:(
A foty beda jutro, mam nadzieje juz calosci!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
mamy nadzieje, ze jeszcze troszke wytrzymacie...wszystko wyglada rewelacyjne....musimy przyznac ze z Dobromilem zazdroscimy bardzoooo :)
POWODZENIA!!!!
Dacie radę, zwłaszcza że motywacja jest duuuża!!! To kiedy można wpaść na parapetówę?
Dacie rade kochani!My ruszamy od 16 lutego z wielką przebudową naszych 37 metrów ;) Buziaczki dla Zuzki!
kochani, pewnie ze damy rade!!! a parapetowa juz niedlugo, tylko bimberek sie napedzi:)
Prześlij komentarz