środa, 23 stycznia 2008

Nie jestem rasistka, ale....

Australia, to wspanialy, przyjazny kraj. Na co dzien spotykam sie tu z mieszanka kultur i narodowosci i czasami ta inna kultura i zachowanie, szokuje mnie do bolu. Ale od poczatku.

Tak sie zlozylo, ze zyjemy sobie w dzielnicy, ktora jest czesto, gesto zamieszkiwana przez Arabow, Lebancow, Izraelcow i innych wybochowych Osama bin Ladenow. Taka wlasnie sympatyczna rodzinka mieszka na przeciwko nas. Mamusia bucowata, ktora z premedytacja odwraca glowe, zeby ci nie powiedziec czesc, dzien dobry, czy pocaluj mnie w dupe. Coreczka, typowa lalka, obwieszona roznym badziewiem z jarmarku. Synusiow jest 2, starszy ok 19 lat jedyne porownanie jakie mi sie nasuwa, to Polski dresik z fryzurka 'krotko z przodu, dlugo z tylu', a w bani proznia. Mlodsza latorosl ok 10 lat, kopia starszego. No i ojciec, chyba jedyny normalny czlonek tego cyrku.

Wiec do rzeczy....
Dzis ok godz 22 uslyszalam jakies krzyki za oknem. Wyjrzalam, patrze cala rodzinka naszych wspanialych sasiadow + ok 10 innych osob stoi na podworku i sie wydziera. Dra sie baby, dra sie faceci, dra sie dzieciaki. Belkotali cos w swoim jezyku, tylko kleli po angielsku, wiec to jedyne co zrozumialam. Zaaferowani wylezlismy ze Szczesnym na balkon, ( skrylismy sie za kwiatkiem, coby nas nie widzieli:) zeby posluchac. Przez jakis moment bylo to fajne, bo w koncu cos sie na 'parafii' dzieje, ale nagle zaczeli sie wydzierac glosniej i glosniej, zwlaszcza te bachory. Dluzej nie moglam tego wrzasku wytrzymac i wstalam (wyskoczylam zaa kwiatka:) i grzecznie poprosilam, zeby sie uciszyli, bo juz 22, bo wszyscy spia a zwlaszcza moje dziecko. Wtedy ten maly, kopia duzego, podlecial pod balkon, zaczal wymachiwac do mnie lapami i krzyczal, ze jesli mam sie zamknac i jesli mam problem, to zebym zeszla i z nim pogadala. Do malego gnoja dolaczyla jakas baba z tlumu, krzyczac, zebym lepiej nie robila dramatu i szla spac. Jakas siksa i jakis niewyrosniety bachor pyskuja do mnie, bo ich prosze o cisze o 22?!!! Zatkalo mnie to (hmmm, i chyba to mieli na celu) nawet nie probowalam wiecej z czarnuchami dyskutowac, bo nie wiadmo, co taki wybochowy sasiad jest w stanie zrobic. Wkurzona podkulilam uszy i sie zmylam, tylko dziwi mnie to, ze nikt z innych sasiadow (bialych) nie zareagowal na te wrzaski. Czy tylko ja czulam potrzebe uciszenia tego jarmarku? Pewnie wszyscy sie bali, a my skonczymy z poprzebijanymi oponami w samochodzie.

No coz, niezla lekcja o kulturze i obyczajach innych nacji. Nie jestem rasistka, i nie lubie uogolniac ale nikt mi nie powie, ze Arabosy sa normalne.
Moze kiedys bedzie nas stac na luksus mieszkania z normalnymi, bialymi ludzmi...

wtorek, 15 stycznia 2008

Zuzanna updejt

Od dwoch tygodni, Zuzka wybrzydza i kreci nosem na cyca i jestesmy zmuszeni dokarmiac ja flaszka. Ale to ma tez swoje plusy, Zuzia zaczela rosnac w oczach, humor jej sie znacznie poprawil i w nocy kima do 9 godzin bez przerwy.

Ogolnie Zuzia jest bardzo pogodna i jej bez zebne usmiechy klada nas na lopatki. Ale co tu pisac, zobaczcie sami.


poniedziałek, 7 stycznia 2008

Wakacje

Witamy wszytskich w nowym roku. Dawno nie bylo zadnego wpisu, bo od 4 tyg jestesmy na wakacjach w Newcastle no i jak to na wakacjach, nic sie nie chce, nawet stukac w klawiature. Hmm, chyba powinnam sprostowac, to ja i Zuzka jestesmy na wakacjach a Szczesny twardo pracuje nad swoim dzielem i nawet dobrze mu idzie.

A zatem po kolei:
Wigilie spedzilismy w domu (Sydney) w gronie przyjaciol. Tradycyjnie, byla choinka, koledy, oplatek, ryba na 4 sposoby, barszcz i uszka. Gdyby nie to, ze na dworze bylo 25 stopni w cieniu (i tak dobrze), byloby calkiem jak w Polsce.

W drugi dzien swiat ucieklismy z Sydney do Newcastle. Cisza, spokoj (pod warunkiem, ze Zuza spi:) i piekna pogoda, czyli wymarzone wakacje w naszej sytuacji:)
W piatek dolaczyli do nas znajomi i Sylwka, rospoczelismy juz w sobote w rezultacie czego w poniedzialek nikt nie mial sily na mocne imprezowanie i po otwarciu szampiona o 24 wszyscy udali sie na spoczynek:) I znow powinnam sprostowac wszyscy, oprocz Szczesnego, Mira i Rafala, ktorzy walczyli do 4 rano.

Oprocz imprezowania i oprozniania flaszek z rozna zawartoscia, jezdzilismy na plaze, nurkowalismy i nawet scigalismy sie na go-kartach. Ogolnie jest aktywnie i czas nam bardzo szybko leci, az strach pomyslec, ze nasze bejbi ma juz 6,5 tyg.

A teraz pare fotek ale tym razem bez Zuzki w roli glownej poniewaz ta mloda dama zawladnela naszym zyciem i blogiem.