czwartek, 24 września 2009
Odcieta od swiata...
Musze sie wytlumaczyc, dlaczego nie odpisuje na maile i nie dzwonie do ludzi. Od 3 tyg nie dziala nam koputer w chalupie. Jedyny dostep do netu mam w robocie, gdzie zapieprz taki, ze az sie kurzy. Jak siadl kopmuter, siadl i telefon, bo przeciez nieszczescia chodza parami. Oto moje wytlumaczenie...
środa, 23 września 2009
Apokalipsa
Jak wstalismy rano to za oknem rozgrywala sie scena z apokalipsy albo jak swiat 'pomiedzy' z ksiazki "Popiół i kurz" Jaroslawa Grzedowicza. Czerwone niebo, pyl i huragan. Nawet Zuzia nie patrzyla sie na bajke w telewizji tylko spogladala przez okno z rozdziawionym pyszczkiem. Okazalo sie ze calun kurzu pokryl czesci Nowej Poludniowej Walii.
W drodze to pracy drogi byly pokryte czerwonym pylem i podczas krotkiego spaceru z samochodu do pracy mielismy okazje go posmakowac. Wlasnie przypomnialo mi sie ze okno w sypialni zostalo otwarte, no nic pewnie Ajax i tak zrobi fortune przez nastepne pare dni.
Ponizej pare fotek z drogi do pracy.
Ponizej pare fotek z drogi do pracy.
poniedziałek, 21 września 2009
Nowy dodatek
Dostalismy w spadku akwarium i akurat w czasie kiedy zaczalem znow za rybkami tesknic. Od 15 lat zawsze w domu bylo przynajmiej jedno akwarium (a najwiecej 3). Chodzi mi po glowie aby zalozyc slono-wodne ale to tego sa potrzebne dwie rzeczy ktorych nam brakuje ... czas i pieniadze. Pieniadze to jeszcze mozna zarobic a czasu wiecej niz 24godz na dzien i 7 dni w tygodniu to nie da sie wycisnac.
poniedziałek, 14 września 2009
Wielki Kanion
Mam doskanala okazje pisac bloga, siedzac w poniedzialek o 23 w pubie pod blokiem. Nikogo pewie nie zdziwi ale od paru dni niemoge znalezc kluczy. Radzilem sobie bez nich ale w zeszly weekend odstawilismy Zuzie do babci na pare dni i mamy wolne, wiec Natalia poszla na miasto gdy ja siedzielm w drugiej pracy w Sleep Lab. Nawet udalo mi sie wczesniej urwac z pracy, a tu klops nie moge sie do domu dostac dopuki stara nie wroci.
Tak sobie teraz wspominam przy piwku ile to razy nie moglem sie dostac do mieszkania. Ostani raz spedzilem noc w samochodzie i troche skostanialem bo temperatura w nocy spadla do 6 stopni. Dzieki bogu mamy kombi i Natalia zostawila reczniki po masazu i mialem sie czym przykryc. Cofajac sie o pare lat, dwa razy musialem wzywac majstra zeby sie wlamal do mieszkania i dwa razy na rowerze dymalem do agenta i dzieki bogu mial zapasowe klucze. No
i wracajac jeszcze do rodzicow domu, raz udalo mi sie wcisnac przez otwary lufcik w garazu. Wtedy bylem anorketyczny i wazylem 61kg.
i wracajac jeszcze do rodzicow domu, raz udalo mi sie wcisnac przez otwary lufcik w garazu. Wtedy bylem anorketyczny i wazylem 61kg.
Ale takie nostalgiczne mysli nie byly celem tego wpisu, chcialem skonczyc poprzedni wpis i wrzucic fotki z Wielkiego Kanionu Kolorado. Wiec po czterech dniach w Chicago polecialem do Phoenix i ledwo co zdazylem na samolot bo akurat remontowali tory kolejowe i musialem sie pare razy przesiadac. Potem autobusem do Flagstaff i dalej do Kanionu. Tam spedzilem dwie noce i jeden pelny dzien w ktory lazilem od wschodu do zachodu i trzasnalem 30km. Potem autobusem do Flagstaff i dalej do Las Vegas.
Tak jak Wielki Kanion byl wspaniala demonstracja potegi natury tak jazda Greyhoundem z Flagstaf to Las Vegas byla wspanial demonstracja przekroju demograficznego USA. Na samym poczatku, juz przed przystankiem, czarny raper ze sluchawkami na uszach zaczepil mnie bardzo glebokim pytaniem: 'Jak bym mial wybor to czy bym wolal byc, zombi, vamiprem czy wilkolakiem?' Na szczescie odpowiedz mialem gotowa bo pare dni wczeniej mielismy podoba dyskusje z kolega w pracy.
Odpowiadam wiec 'wilkolakiem'. A on sie zaczyna drzec, 'Wlasnie! I jak ktos cie zaczepi to powiesz, Jestem kurwa wilkolakiem whaaaa ... jestem matherfuking wilkolakiem whaaa ...'. Juz w autobusie siedzialem w towarzystwie smierdzacego meksykanina ze zlotymi zebami. Za mna jechal swir ktory przez cala droge albo plakal albo sie histerycznie smial, a jak jego sasiadka, indianka ,spytala sie o co chodzi, to okazalo sie ze facet uciekl ze szpitala psychiatrycznego. Raper siadl przede mna i cwiczyl rymy i jeszcze jedna z ciekawszych psazerow byla gruba amerykanka (szacuje na ponad 150kg), ktora wszystkim chwalila sie ze swoich dzwonkow w komurce, a oglonym hitem byl kaczor Donald. Wiec jazda do Las Vegas byla pelna wrazen a za oknem autobusu piekne skaliste i pustunne krajobrazy Arizony i Nevady az do blasku neonow w Las Vegas. Tamdzie spedzilem jedna noc luksusie i przepychu za jedyne $40 i nastepnie maly szoping i samolot lot do domu.
środa, 9 września 2009
Juz w domu..
Juz w domu na antypodach, nawet nie mialem czasu dobrze wyleczyc miedzy-kontynentalnego kaca a tu trzeba bylo wyruszyc do roboty, i to od 8 do 23. Zuzik sie ucieszyl jak mnie zobaczyl i od tej pory jest straszna taty przylepa. Jak wczesniej tylko mama miala blizszy dostep a tata tylko z 'braku laku', to teraz mam pelne przywileje i moge Zuzie znosic po schodach, trzymac za reke, przewijac etc, bez protestow.
W Chicago po konferencji mialem jeszcze pol dnia na zwiedzanie, wiec z buta przelecialem centrum wszerz i w poprzek. Wjechalem na Willis Tower (poprzednio Sears Tower) ktora jest najwyzszym budynkeim w USA i piatym najwyzszym na swiecie. Z dolu wyglada niepozornie ale z gory robi wrazenie bo wszsytkie inne wiezowce widac daleko z gory. Podczas moich wedrowek po Chicago nareszcie udalo mi sie znalec dobra kawa (pierwszy i ostani raz), po podwojnym espresso sprezystm krokiem ruszylem fotografowac zachod slonca nad miastem w lustrzanym pączku. Na konferencji i w knajpach serwowali taka brazowawa lure a na 'starbucksa' juz nie moglem patrzec.
Narazie tyle jutro sprawozdanie i fotki z Wielkigo Kanionu Kolorado
W Chicago po konferencji mialem jeszcze pol dnia na zwiedzanie, wiec z buta przelecialem centrum wszerz i w poprzek. Wjechalem na Willis Tower (poprzednio Sears Tower) ktora jest najwyzszym budynkeim w USA i piatym najwyzszym na swiecie. Z dolu wyglada niepozornie ale z gory robi wrazenie bo wszsytkie inne wiezowce widac daleko z gory. Podczas moich wedrowek po Chicago nareszcie udalo mi sie znalec dobra kawa (pierwszy i ostani raz), po podwojnym espresso sprezystm krokiem ruszylem fotografowac zachod slonca nad miastem w lustrzanym pączku. Na konferencji i w knajpach serwowali taka brazowawa lure a na 'starbucksa' juz nie moglem patrzec.
Narazie tyle jutro sprawozdanie i fotki z Wielkigo Kanionu Kolorado
Lustrzany paczek
Widok na Willis tower z hostelu
Miasto
Subskrybuj:
Posty (Atom)