Juz w domu na antypodach, nawet nie mialem czasu dobrze wyleczyc miedzy-kontynentalnego kaca a tu trzeba bylo wyruszyc do roboty, i to od 8 do 23. Zuzik sie ucieszyl jak mnie zobaczyl i od tej pory jest straszna taty przylepa. Jak wczesniej tylko mama miala blizszy dostep a tata tylko z 'braku laku', to teraz mam pelne przywileje i moge Zuzie znosic po schodach, trzymac za reke, przewijac etc, bez protestow.
W Chicago po konferencji mialem jeszcze pol dnia na zwiedzanie, wiec z buta przelecialem centrum wszerz i w poprzek. Wjechalem na Willis Tower (poprzednio Sears Tower) ktora jest najwyzszym budynkeim w USA i piatym najwyzszym na swiecie. Z dolu wyglada niepozornie ale z gory robi wrazenie bo wszsytkie inne wiezowce widac daleko z gory. Podczas moich wedrowek po Chicago nareszcie udalo mi sie znalec dobra kawa (pierwszy i ostani raz), po podwojnym espresso sprezystm krokiem ruszylem fotografowac zachod slonca nad miastem w lustrzanym pączku. Na konferencji i w knajpach serwowali taka brazowawa lure a na 'starbucksa' juz nie moglem patrzec.
Narazie tyle jutro sprawozdanie i fotki z Wielkigo Kanionu Kolorado
Lustrzany paczek
Widok na Willis tower z hostelu
Miasto
Milo ze udzielaja lekcji polskiego