czwartek, 15 listopada 2007

"Ryś"

Dzięki osiołkowi i miłym internautom którzy wspaniałomyślnie udostepniają swoje pliki, kilka dni temu z paroma znajomymi obejrzeliśmy u nas film "Ryś". Oczekiwań nie miałem wygórowanych, powiedziałem sobie że jesli nawet w małym procencie będzie taki dobry jak "Miś" to warto go obejrzec. No i niestety ten film nawet tego nie osiągnął. Przyznam że było pare smiesznych kawałkow ale wszystkie utoneły w kupie płytkich, nie trzymajacych się kupy i powtarzajacych sie skeczy. Na przyklad, ile razy można się smiac ze starej baby pijącej duszkiem wiśniowke lub z durnych nazwisk. Fabule też brakowało spójnosci, pare wątków toczyło się jednocześnie, jacyś bohaterowie pojawiali się w filmie nie wiadomo skąd. Może na końcu się wszystko wyjaśnia ale nie dotrwaliśmy do końca. W połowie przełączyliśmy na "Czas Surferów" z którego bardziej się usmiałem oglądajac go poraz trzeci niż z całego Rysia. Może moj dlugoletni pobyt poza krajem wpłynał negatywnie na ocene Rysia lecz wszyscy byli nim zawiedzeni, ci z paroletnim i ci z długoletnim stażem emigranta. Więc jak ktoś jeszcze Rysia nie widział to polecam wybrac się na coś innego.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Rysia widzielismy z Marcinem jakis miesiac temu kiedy to nasz wspanialomyslny sasiad Adas przylazl do nasz z twardym dyskiem :) Musze to glosno powiedziec: nie wazne czy emigrant czy tubylec, Rysia chyba nikt nie zrozumial. Zamierzenia autora sa...niezmierzone i niejasne. Caly czas czekalismy az cos sie wydarzy i nie doczekalismy sie az do "napisow", dodam ze nie zasmialismy sie tez ani razu. To calkiem inna historia niz Mis ale w Misiu leca napisy poczatkowe,slyszysz "Ja Szczupak...mozna zaczynac" i juz rzysz ze smiechu!
Asia