niedziela, 20 listopada 2011

Pijawki

Do nas juz lato dotarlo w pelni, chociaz poczatek narazie jest bardzo deszczowy. W sobotni poranek postanowilem ze pojade z Zuzia pochodzic troche po lesie. Pogoda piekna, 30 stopni, wiec czemu nie? Po pierwsze chcialem zobaczyc  jak to Zuzia sobie bedzie radzic w buszu  i po drugie czy jeszcze miesci sie w plecaku. Za niecale dwa miesiace lecimy do Nowej Zelandii wiec trzeba zaczac dziecko przyzwyczajac do niewygody.

Pojechalismy do Royal National Park tuz za rogiem i przeszlismy sie po szlaku Forest Island (5km). W plecaku Zuzia miescila sie znakomicie i niestety ciagle chciala zeby ja nosic. Ale to nie bylo najwiekszym zmartwieniem, Zuzia poraz pierwszy spotkala sie z pijawkami. Nawet nie bylo zby wiele krzyku ale tyle tego dziadostwa powylazilo ze w knocu bylem zmuszony wpakowac Zuzie do plecaka i szybko sie przedostac przez podmokle tereny. Konwersacaja z malym pasazerem w plecaku wygladala mniej wiecej tak.

- Co to jest takie czarne i brzydkie

- Pijawaka

- A dlaczego

- No bo chce wypic twoja krew

- A dlaczego

- Bo sa tak zrobione ze musza pic krew.

- A ja nie lubie pijawek

- Ja tez nie

- Ale pijawki nie maja kolegow i kolezanek

- Na pewno, ja tez nie chcial bym miec pijawki za kolezanke

- itd itd

Ale nie byl zle, wiedzielismy tez jaszczurki , motylki, ptaszki nie tylko same pijawki.

DSC_6247 DSC_6252 DSC_6253

DSC_6258DSC_6307

 DSC_6292 DSC_6293 

DSC_6283 DSC_6284 DSC_6260DSC_6310 DSC_6311

czwartek, 11 sierpnia 2011

Weekend w Coffs Harbour

Co za weekend! Dostalem przepustke z centrum dowodzenia na wyjazd do Coffs Harbour do kupla ktory odbywa  tam staz. Tematyke wycieczki reprezentuje zdjecie po lewej.

Dolecialem w piatek wieczorem. Po paru zupkach z paczki i piwkach zasiedlismy do Modern Warfare 2  na pare rundek do polnocy. Potem szybkie dwie godzinki snu i o 02:30 pobudka na ryby. Wyprobowalismy pare miejsc kolo Coffs i dopiero to ostatnie na skalach okazalo sie produktywne o wschodzie slonca. O 09:00 zadowoleni ze kolacja juz jest zapewniona wrocilismy na krotka drzemka i potem udalismy sie do Sawtell na polow przy bardzo malowniczym ujsciu rzeki.  Popoludniem, jak przyplyw sie skonczyl i wszystko ucichlo, wrocilismy na skalki z ktorych lowilismy rano, i tym razem miejsce nas nie zawiodlo. Nawet udalo sie mi zahaczyc i dociagnac do brzegu bardzo ciekawa rybke, mianowice Shovelnose Ray. Stalismy na skalach z 3m nad woda a to bydle mialo z 5kg. Niestety, wzialem lekka wedke z cienka zylka ktora zerwala sie jak staralismy sie wciagnac stwora na skaly. 
Wedlog polskiej versji wikipedii:
"Rochowate są nietypowymi płaszczkami o cechach zbliżonych do rekinów – dobrze wykształconych ogonach bez kolca, zredukowanym dysku i dwóch płetwach grzbietowych. Żywią się mięczakami, skorupiakami i małymi rybami. Są jajożyworodne. Młode rodzą się w pełni rozwinięte.
Po tej walce z plaszczka bylem juz zrypany wiec wrocilismy do domu na kolacje skladajaca sie z Bream i Trevally. I tutaj kumpel rodem z Taiwanu zaskoczyl mnie wysmienitym przepisem na rybke. Mowie, palce lizac! Przepis ponizej,

Skladniki:
- ryba 
- imbir
- czosnek
- cebula szalotka
- sos sojowy
- oliwa z oliwek
- cukier

Imbir, czosnek, i cebule szalotke (biale czesci) pokrojic i rozlozyc na talezu, polyzyc na to rybke i posypac reszta imbiru, czosnku i cebulki. Potem gotowac na parze przez 8 min ( +/- 1-2 min zaleznie od rozmiaru ). W tym czasie podgrzac oliwe i do rozgrzanej oliwy dolac sosu sojowego (uwaga bo pryska) i dosypac lyzke cukru. Zamieszac i polac tym ugotowana rybke. 

(fotka nie moja, skradziona z http://www.beachloverkitchen.com)

Mozna tez eksperymentowac z kolendra, chili, i olejem sesamowym zamiast z oliwek.

No i co to wiecej opowiadac? Po kolacji znow Modern Warfare do polnocy, potem o 05:00 wyplynelismy na polow z  lodzi i po poludniu powrot samolotem do domu z trzema Snapperkami i jednym Pearl Perch.

niedziela, 31 lipca 2011

Budowa Podestu

Dzien 1

Dzien 2

 Dzien 3 - przerwa na kawke

 Dzien 3 
Jeszcze tylko polakierowac front, przykrecic uchwyty i Zuzia moze sie wprowadzic do swojego pokoju.

sobota, 20 listopada 2010

Sad but true


Ponad tydzien temu o 5 rano wrzask Natali wyrwal mnie ze slodkich objec Morfeusza. Wyskoczylem z wyra i polecialem do salonu, a tu nastapilo spotkanie  z rzeczywistoscia. Najpierw w biegu wywinalem orla na mokrych panelach i grzmotlem  plecami o podloge, a potem lezac rozkraczony i nagi w wodzie wsrod odlamkow szkla, kamieni, roslin i podskakujacych rybek zorientowalem sie ze akwarium peklo i w ciagu kilku krotkich sekund pokoj zaminil sie w staw. Az mnie zemdlilo z przerazenia, lecz szybko wzielismy sie do roboty i przez 2 godziny szufelka, szmatami, recznikami zbieralimsy wode. Szybka akcja chyba uratwola nas od odpowiedzialnosci za straty u sasiadow pietro nizej.

Jesli ktos nie moze wyobrazic sobie 200L H2O na podlodze w mieszkaniu to proponuje odkrecic waz i trzymac na fulu z 10min. Albo rozlac 20 wiaderek, do wyboru. No i teraz podloga do wymiany. W ten weekend zrywam dechy a w przyszly pewnie bede kladl nowe. Straty szacuje na ok $1600 AUD nie wliczajac akwarium i robocizny. I podziekowania dla brata za to ze stawil sie w ciagu godziny z pila i pomogl przy zrywaniu i wynoszeniu.

Ranek jak widac minal nam dosc aktywnie, na zbieraniu wody i wykrecaniu szmat. Potem ja do pracy, Natalia na egzamin a wieczorem koncert zespolu Metallica pozwolil mi zapomiec o dramatach i burdelu w domu i bolacych plecach ( po tym fikolku to gnaty bolaly mnie przez dwa dni). Koncert byl  udany, pomimo tego ze tylko udalo nam sie dostac miejsca siedzace. Wszyscy i tak stali  i szaleli.


poniedziałek, 11 października 2010

Juz prawie lato

Na poczatek pare dziel Zuzi
DSC_4448 ?

DSC_4451Samochod

DSC_4453 ?
DSC_4449Gwiazdka DSC_4491 Meduza DSC_4497 Tata i Mama
 

DSC_4452 Tygrys z rozowym ogonkiem

 
 
Wbrew przewidywaniom biura meteorologicznego weekend okazal sie pogodny. Wybralismy sie na plaze, gdzie sie troche powyglupialismy i Zuzia pobawila sie z kumplem Oliverem.
DSC_4529 DSC_4541 DSC_4532
DSC_4542 Dark Knight DSC_4545 Trzymajcie bo polece DSC_4550
  DSC_4549  
 
Pare roznorodnych fotek Zuzi
DSC_4487 DSC_4505 DSC_4506
DSC_4456 DSC_4515  

Owocny polow z soboty :)

DSC_4483

czwartek, 7 października 2010

Usprawiedliwienie

Blog ostatnio zostal zaniedbany z braku czasu a tym bardziej Fejsbuki, nasze klasy i inne podobne pierdoly, a oto powody.
1. W pracy teraz robie za dwoch bo moi wspolpracownicy sie poklucili (ale tak powaznie) i jeden wyladowal w szpitalu psychiatrycznym. No i wszytkie dodatkowe obowiazki spadaly na ramiona szczesnego.
2. Zeby te moje biedne ramiona wytrzymaly to zapisalem sie na silownie. Staram sie uczeszczac trzy razy w tygodniu, wiec czasu jeszcze mniej.
3. Kumpel z pracy namowil mnie na ryby pare razy, strasznie mi sie spodobalo wiec teraz wypuszczam sie co weekend o 3 rano lub innych nieludzkich porach nad ocean lowic ryby. Nawet ostatnio cos zlapalem ale jak bedzie cos wiekszego to pochwale sie na blogu.
4. Gram w Dragon Age: Origins, wciagajaca gierka :)

Ja tez mam zabawna historyjke z Zuzi polskim. W zeszly weekend musialem drzwi podciac bo ocieraly o podloge i mowie do Zuzi, chodz idziemy po pile do garazu. Zuzia chetenie poczlapala za mna i na schodach spotkala sasiada i chwali mu sie " Zuzia going to get my ball". No i klops, w garazu dziecko stalo ze lzami w oczach bo tatus obiecal pileczke a teraz macha jakims zelastwem i mowi ze to pila !!!

Moja ciezka praca ostanio zostala wynagrodzona. Dostalem grant na przyszly rok wart $50,000 AUD od St George Research Foundation zapewniajac sobie reszte pensji na przyszly rok. To jest moj pierwszy grant (oprocz stypendium) gdzie ja jestem glownym dowodzacym wiec mam nadzieje ze to dobry poczatek. Otrzymanie grantu laczylo sie z oficjalnym podziekowaniem przy oficjalnym kotlecie, wiec nawet zainwestowalem w granitur. Dal bym fotke ale moja zonka wstydzila sie walic foty lustrzanka z 200mm soczewka przy stole pelnym doktorkow.

Na dzis tyle, jutro dodam Zuzi rysunki i malunki. Powoli nabieraja ksztaltu.

środa, 29 września 2010

Wojna polsko - angielska

Byla juz wojna polsko-ruska, teraz bedzie wojna polsko - angielska.
W wyniku tego, ze nasze dziecko uczeszcza do przedszkola 9 godz dziennie, 5 dni w tyg zaczyna gadac do nas po ingliszu. Narazie sprytnie i skutecznie (bo w sumie  wiemy o co biega) laczy dwa jezory, zaskakujac nas zdanami typu:

"mami look Zuzia robi jump, jump. co po naszemu - mama patrz zuzia skacze".

badz " mami up, come zuzia pokaze. co po naszemu - mama wstan, chodz zuzia pokaze",

albo jak uderzyla sie w kolanko pokazuje i mowi - "mami zuzia uderzyla sie w kolanko" potem je sama glaszcze i mowi " you will be all right. co po naszemu - wszytsko bedzie wporzo."

wiec zaby uniknac problemow przyszlosciowych typu - matko nie mam pojecia co moje dziecko do mnie nawija - cwiczymy polski.

codziennie przed spaniem, Zuzek wybiera 3 ksiazeczki  i czytamy.

- to jest elephant - zuzia pokazuje obrazek.
- a po polsku?- pytam.
- slonik.
- super - mowie - nastepne. co to jest?
- motylek - mowi Zuzia.
- a po angielksu?
- butterfly
- znakomicie - mowie - nastepne.

i tak sobie tlumaczymy obrazki, wiec wszelakie gady, owady, zwierzaki dziecko ma obcykane. tak myslalam....

pewnego dnia wracamy do domu.  ja krece kolkiem, zuziek z tylu cos tam podspiewuje. nagle krzyczy:
- mama patrz, straszna myszka!!!
no rzeczwiscie na budynku widnial namalowany straszny, ale szczur, co mial oczo-wytrzeszcz i zebo-wytrzeszcz. reklamowal srodek na szczury, no bo co taki klient moze reklamowac.
- to jest szczur - odpowiadam
- szczur, szczur, szczur - powtarza Zuzia. nagle dodaje - a po polsku myszka!!!

niezle nam idzie ta wojna, co?:)