W niedziele podczas gdy mama relaksowala sie z 'Gray's Anatomy', my odwiedzilismy Trzy Siostry w Blue Montains. Najpierw planowalismy skorzystac z transportu publicznego i pojechac pociagiem, ale czesc trasy byla zamknieta z powodu napraw. Niby to podstawiaja autobusy, ale kiedys juz mi 2.5 godzinna podroz do Newcastle tym sposobem zajela 5 godzin, wiec nie ryzykowalismy.
Znaczy sie, ryzykowalismy, ale mniej. Wytoczylismy Subaru z garazu (to jest metafora bo rdzewieje co noc na ulicy), a to juz wiaze sie z ryzykiem, bo w piatek mechanik zainkasowal $1600 aby ja doprowadzic do jako takiej sprawnosci mechanicznej. Dzieki bogu wturlalismy sie w gory.
Tu zaczal sie dla Zuzi dzien pelen wrazen. Zeszlismy w dol wedle trzech buczk... ahem trzech siostr, przeszlismy dolem kotliny do wodospadu. Nie umiescilem go na zdjeciach bo to byl tylko taki mizerny siur. Stamtad Zuzia sama juz dreptala z 2 km, potem krotki postoj w miejscu starej lawiny. I szybki powrot bo sie juz sciemnialo do kolejki, ktora nas wywiozla na gore. Tutaj postawiono rzezby trzech siostr i szamana. Slodkie dziecko chcialo sie pochwalic znajomoscia anatomii (po kadzieli) wiec chwycilo szamana za puloka i oznajmilo wszystkim patrzacym ze to 'siusiak'. Dieki bogu po polsku.
Stamtad transport autobusem pietrowym pod parking i autem do domu, bez problemow, bo z gorki.